Obozy narciarskie 1994-2014

Narty, snowboard i nie tylko ….

Kiedy w latach dziewięćdziesiątych XX wieku „Hetman” zaczynał swą przygodę z nartami, nikt jeszcze nie mówił o „białych szkołach”, a ten rodzaj zajęć dostępny był głównie w placówkach sportowych. W nowej postkomunistycznej rzeczywistości tylko nieliczni mogli doświadczyć zagranicznych wyjazdów do alpejskich kurortów, popularnym się więc stały wyjazdy do górskich miejscowości w kraju.

Organizatorem i propagatorem obozów narciarskich w naszej szkole był ŚP Józef Salik, doskonały instruktor narciarstwa, mistrz tej dziedziny. Pierwszy obóz odbył się w Szczyrku, 4 marca 1992 roku młodzież z wychowawcami wyjechała na tygodniowy pobyt. Warunki śniegowe były wówczas wspaniałe. Młodzież podzielona została na grupy ze względu na stopień zaawansowania i umiejętności jazdy, wtedy tylko na nartach. Młodzi Hetmaniacy szkolili się pod kierunkiem instruktorów i wspaniałych narciarzy. Byli to nauczyciele WF-u, ale również rodzice uczniów, którzy takie umiejętności posiadali i przekazywali młodszym adeptom tej sztuki. Mieszkaliśmy w kwaterach prywatnych, co sprzyjało wspaniałej integracji młodzieży i ich wychowawców. 12 marca w drodze powrotnej nasz nauczyciel historii, obecnie doktor historii i dyrektor Muzeum Miasta Tarnobrzega na Zamku Dzikowskiego, pan Tadeusz Zych zaproponował zwiedzenie obozu zagłady w Oświęcimiu, co przyjęto z aplauzem.

Rok później, dwa, trzy – kolejne roczniki klas drugich udawały się na obóz narciarski do Szczyrku. Szczyrk 1996 rok „Góry – te same, kadra – ta sama, autobus – ten sam, Kierownik – ten sam, narty – te same (choć przechodnie). Zmieniają się tylko (aż tyle!) adepci sportu narciarskiego”. Tak zapisała w kronice szkoły pani dyrektor Maria Orzeł – Łysiak.

Od 2000 roku pan Salik, jako komendant, na bazę obozów narciarskich wybrał Krynicę Górską. Dodatkową atrakcją dla młodzieży była w tym miejscu możliwość nauki lub doskonalenia umiejętności jazdy na łyżwach. Często udawało się nam obserwować mecze drużyn hokejowych, w tym lokalnej KTH Krynica. Do grupy narciarzy Hetmana zaczęli dołączać „deskarze”. Tylko kadra wychowawców wiedziała, jakie potrafili wykonywać uniki, aby tylko móc przejechać, bez zgody kierownika obozu, po trasach snoowparku. Nieważne, że za karę musieli pilnować swojego sprzętu, który stał już nieużywany do końca dnia. Zakłady szły, kogo pan Salik pierwszego „przyłapie” na łamaniu regulaminu obozu. Słynne powiedzenie Szefa obozu „z rodzicami jak pojedziesz, możesz jeździć na rękach i skakać na głowie, na obozie słuchasz się opiekunów” wielu pamięta do tej pory. Na początku pan Salik, dzięki uprzejmości pana Stefana Skowrona, organizował bazę noclegowo – wyżywieniową w pięknie położonym hotelu, z okien którego podziwialiśmy panoramę Krynicy. Ale co piękne kończy się, aby zrobić początek dla czegoś innego. Kolejną bazę obozową była kwatera położona tuż koło nartostrady, naszej drogi powrotnej. Tak jak u nas w szkole zachodziły zmiany, tak i w Krynicy powstawały nowe kwatery, z których zaczęliśmy korzystać. Pensjonat nasz położony był blisko nartostrady, tak więc droga powrotna była jeszcze jedną okazją do zjazdu. Praktycznie narty i deski zdejmowaliśmy pod furtką wejściową. Osoby, które zaczynały dopiero zabawę ze sportami zimowymi, wracały miejskim środkiem transportu. Zjazdy nartostradą były wyzwaniem dla deskarzy i tutaj my nauczyciele dopiero poznawaliśmy naszą młodzież od innej strony. Widzieliśmy chęć dzielenia się sprzętem – kijki oddawane deskarzom, aby mogli się odpychać po płaskim terenie, wyznaczanie trasy odpowiednio do możliwości, cierpliwe czekanie na całość grupy, ubezpieczanie się podczas zjazdu dróżkami leśnymi, dawanie wskazówek, pokazywanie technik jazdy itp. Obozy takie ujawniały u młodzieży pozytywne cechy charakteru, które w budynku szkoły rzadko mogły wyjść na światło dzienne. W tym pensjonacie, który zazwyczaj nasza młodzież zajmowała w całości, mieliśmy domową kuchnię, a nawet pokuszę się o stwierdzenie, że lepszą niż w domu. Codziennie na podwieczorek dostawaliśmy jeszcze ciepłe ciasto, które niedawno wyjęto z pieca. To były czasy. Niestety musieliśmy się pożegnać i z tym pensjonatem. Trafiliśmy następnie do „Rzymianki”, położonej w samym centrum Krynicy, tuż przy lodowisku.

Pan Salik był osobą, którą wszyscy cenili za jego umiejętności narciarskie oraz lubili, a nawet uwielbiali za humor i charakter. Dawał przykład nie tylko młodzieży, ale również nam nauczycielom. Gdy szliśmy na stok, a było około 3 kilometrów pod górkę, sam pierwszy niósł swój sprzęt narciarski. Maruderom perorował, że to w ramach podniesienia kondycji i rozgrzewki. Później, kiedy także do Krynicy dotarły zimy mniej obfite w śnieg, zamknięto trasę nartostrady, jak przystało na Kierownika (oczywiście przez duże K), pan Salik zorganizował miejsce przy stoku, gdzie mogliśmy zostawiać nasz sprzęt narciarsko – snowboardowy i ku radości obozowiczów wracać z „pustymi rękami”.

Wieczorem, po zajęciach na stoku, po toalecie popołudniowej, organizowaliśmy różne zajęcia integracyjne (często młodzież sama przywoziła gry planszowe czy karciane – nie było jeszcze tak powszechnie używanego Internetu do tego celu). Zapraszaliśmy ratowników górskich, aby opowiedzieli o swojej pracy. Zazwyczaj po pierwszym dniu jazdy na stoku, pan Salik przynosił swój tajemniczy kuferek, gdzie znajdował się potrzebny sprzęt do zabezpieczania, konserwowania i szybkiego naprawiania ubytków w ślizgach nart czy snowboardu. Następowała wówczas prelekcja o tym, jak zadbać o swój sprzęt oraz praktyczny pokaz, jak to wykonać. Oczywiście męska część obozu do końca pobytu miała zadanie dbania o sprzęt nie tylko swój, ale i swych koleżanek. Organizowane był również wyjścia do kina, do pijalni wód oraz nieodzownie na „ spożywczy szoping”, mimo że posiłki były serwowane z dokładkami. Klimat sprzyjał apetytowi na niekonieczne zdrowe pożywienie (chipsy, ciasteczka, batoniki i nieodzowna coca-cola). Zdarzały się też obozy, na który młodzież, oprócz nauki i doskonalenia jazdy na nartach i snowboardzie, pilnie pracowała nad zadaniami z matematyki czy chemii, testami z biologii oraz konspektami z WOSu czy historii, które podsyłali koledzy i koleżanki pozostali w ławach szkolnych. Na obozach tych młodzież nie tylko sprawdzała i doskonaliła swoje umiejętności narciarsko – snowboardowo – łyżwowe, ale dla wielu była to także lekcja przetrwania i trzymania porządku w sytuacji, gdy pokojem trzeba się było dzielić z innymi obozowiczami. Dlatego też na jednym zdjęciu z początku lat 90 widzimy mały składzik rzeczy potrzebnych i mniej potrzebnych. Fenomenem jest to, że lata płyną, zmienia się młodzież, warunki, sprzęt, a niechęć do trzymania porządku zostaje ta sama. Może, to brak „oka rodzicielskiego” wpływa na to? Trzeba by było podpytać się naszych absolwentów, których już dzieci są w naszej szkole, a nierzadko też już są absolwentami Hetmana, co myślą na temat porządków podczas szkolnych imprez wyjazdowych. Może to kolejna tradycja rodzinna Hetmaniaków?

Pan Salik, biorąc pod uwagę mniejszą liczba narciarzy na trasach oraz tańsze noclegi, wyżywienie i karnety poza sezonem, zaproponował organizację obozów poza feriami zimowymi, najczęściej w pierwszym tygodniu marca. Tak też od 1992 roku aż do 2015 roku obozy były organizowane przez p. Józefa Salika w takim terminie. Zdarzały się zimy tak śnieżne, że gdy wracaliśmy do kwatery nartostradą, każdego dnia musieliśmy przecierać szlak, tyle śniegu nasypało przez noc. Nie zabrakło też lat, gdzie z powodu słabych warunków śniegowych obozy nie odbyły się. Na szczęście takich zim było wówczas bardzo mało. Należy nadmienić, iż klimat w Krynicy Górskiej sprzyja narciarzom, gdyż śniegu przeważnie bywa tam pod dostatkiem. Nierzadko wyjeżdżając z Tarnobrzegu w warunkach wiosennych, po 4 godzinach jazdy wjeżdżaliśmy do Krynicy, gdzie w najlepsze panowała Pani Zima.

Czas płynie nieubłaganie. Zmieniają się uczniowie i znowu skończył się następny etap obozów, tym razem w Krynicy. W 2015 r. odbył się już pierwszy obóz w czasie ferii zimowych w Małym Cichym. Jak okazało się za pół roku, był to ostatni obóz pod bacznym okiem kierownika Józefa Salika. Od tego momentu odbyły się jeszcze trzy obozy w Małym Cichym i jeden w Szczawnicy. Tutaj młodzież szkoliła się i doskonaliła umiejętności narciarsko-snowboardowe na stokach o różnym stopniu trudności i w różnych warunkach śniegowych oraz bezpieczeństwa.  Po obiadokolacji, zazwyczaj, tak jak w poprzednich latach, odbywały się różnego rodzaju formy zajęć integracyjnych. Dzięki obecności autokaru do dyspozycji obozowiczów, młodzież mogła wyjeżdżać z miejsca zakwaterowania na termy, spotkania z regionalnymi bardami czy nieodzowny shopping na Krupówkach. Ponadto na skoczni w Zakopanem mogliśmy podziwiać treningi naszej kadry narodowej. Chętni brali udział w kuligu wieczornym przy świetle pochodni. Na życzenie młodzież organizowała dyskoteki we własnym gronie czy seanse filmowe. Oczywiście seanse nie mogły trwać do późnych godzin nocnych, gdyż od rana po śniadaniu tradycyjnie odbywały się zajęcia na stoku.

W tym miejscu pragnę podziękować ŚP Józefowi Salikowi za inicjatywę organizacji takich obozów. Za możliwość zdobywaniu „szlifów” narciarskich pod jego czujnym okiem, nie tylko rzeszy uczniów, ale również przeze mnie, nauczycielkę wychowania fizycznego, za korzystanie z jego doświadczenia oraz umiejętności, jako doskonałego instruktora narciarstwa. Dziękuję za możliwość czerpania wiedzy na gruncie wychowawczym, ale również za wspaniałe lekcje człowieczeństwa. Mam nadzieję, że chlubna tradycja obozów narciarskich w Hetmanie będzie dalej kontynuowana.

 

Dorota Skórska

 

Obóz narciarski 1992, 1993, 1994

 

Obóz narciarski 1994

 

Obóz narciarski 1995

 

Obóz narciarski 1996

 

Obóz narciarski 1997

 

Obóz narciarski 2012

 

Obóz narciarski 2013

 

Obóz narciarski 2014